Piątkowy wieczór, bez wątpienia oznacza koniec ciężkiego tygodnia w pracy. Nareszcie mogę wygodnie usiąść, odciąć się od wszystkiego, co mnie otacza. Mogę złapać oddech. Pisząc te słowa, włączam soundtrack jednego z moich ulubionych filmów. Sam nie wiem, dlaczego tak jest, ale „Lost in Translation” w reżyserii Sofii Coppoli i jego soundtrack zawsze będzie kojarzył mi się z nocą, lotniskiem, podróżą. Zanurzając się w rozbrzmiewających dźwiękach, pamięcią przywracam wspomnienia minionych dni spędzonych w Gdańsku.
Kiedyś przeczytałem piękny cytat mówiący o tym, że „pewnie każdy z nas choć raz w życiu stanął na skrzyżowaniu dróg, zastanawiając się nad bezsensem marazmu, w którym przyszło mu trwać. Szukamy wtedy bratniej duszy, która będzie dla nas ukojeniem i oderwaniem od szarej rzeczywistości” (castaway08). Wydaje mi się, że ten etap również przyszedł w moim życiu i potrzebuję zmian. Nawiązując do powyższych słów, jestem w o tyle lepszej sytuacji, że mam swoją bratnią duszę, niezmiennie towarzyszącą mi w życiu codziennym od dobrych kilku lat. Dzięki temu pozostało tylko jedno – rzucić wszystko na te kilka dni i spróbować oderwać się od szarej rzeczywistości.
Pamiętam, że zawsze chciałem zobaczyć, jak wygląda (po)morze zimą, a przynajmniej w trakcie jej kalendarzowego trwania. Niestety nigdy nie było mi to dane, do momentu, kiedy postanowiliśmy złapać chwilę oddechu i naładować przysłowiowe akumulatory przed podjęciem kilku ważnych decyzji.
Chociaż wiem, że Gdańsk jest dużym miastem, w którym istnieje mnóstwo prywatnych firm, czy dużych korporacji. Nie raz zachodziłem w głowę, jak wygląda codzienne życie w miejscach, które mimo wszystko słyną z tego, że najwięcej dzieje się w trakcie sezonu. Nigdy jednak nie przypuszczałem, że może on trwać cały rok. Z doświadczenia wiem, że każdy z nas marzy o tym, żeby wybrać się nad morze latem. To właśnie wtedy wszystko budzi się do życia i wygląda całkiem inaczej, niż w lutym, kiedy to postawiliśmy odwiedzić miasto z fontanną Neptuna w śródmieściu.
Nie dziwi mnie też fakt, że jeżeli chodzi o naszych rodaków, to częściej spotykaliśmy po drodze miejscowych. Jeżeli chodzi o turystów to, głównie dane było nam spotkać Niemców, Włochów, Norwegów, a także mnóstwo Azjatów. W sumie doskonale ich rozumiem, bowiem jaki jest sens odpoczywania „u siebie”, skoro można odwiedzić całkiem inne Państwo, zwiedzić piękne i unikatowe zabytki, a do tego świetnie się bawić. A wszystko za niewiele więcej niż koszt dobrego obiadu w skandynawskiej restauracji.
Natomiast sam Gdańsk? W czasach szkolnych miałem bardzo wymagającego profesora od Historii. Były wojskowy, dla którego wszelkie historyczne bitwy liczyły się bardziej, niż cokolwiek innego. To dzięki niemu – właściwie to przez to, żeby zdać jeden z egzaminów – zapamiętałem chyba wszystko, co powiedział Napoleon. Udało się. Wplatanie wszelkich cytatów w odpowiedzi na pytania, było strzałem w dziesiątkę.
Pamiętam słowa, w których Napoleon rzekł, że „Gdańsk jest kluczem do wszystkiego”. Nie sposób się z tym nie zgodzić, bo dawno w żadnym innym miejscu nie czułem się lepiej. Dawno nie odczuwałem takiego spokoju, jak w trakcie wizyty w Gdańsku, gdy obserwowałem codzienne życie. Myślę, że mógłbym tam zamieszkać. Wiem, że to wszystko może brzmieć strasznie na wyrost, ale śmiem twierdzić, że byłbym tam o wiele szczęśliwszy. Czasem trzeba się zgubić, żeby się odnaleźć na nowo.
Cieszy mnie, że te kilka dni to nie tylko zwykły „urlop”, to głównie próba przewartościowania pewnych kwestii, nadanie im innej wartości, ocenienie ich na nowo. To także świetni ludzie, których przyszło nam spotkać w trakcie pobytu.
PS. Karol (Happy7Hostel), ogromnie dziękujemy za wspaniały nocleg, opowieści o Gdańsku, a przede wszystkim za wspaniałą znajomość. Mam nadzieję, że jeszcze nie raz nasze drogi się skrzyżują!